Kolejna odsłona sporu między Dudą a Sikorskim. „Modlę się o to”
Ociepa zapytał szefa resortu spraw zagranicznych o status Jana Tombińskiego w Berlinie (który jest m.in. byłym ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej przy Stolicy Apostolskiej), Piotra Samerka w Bratysławie (pracował w ambasadach m.in. w Holandii i Watykanie), Ryszarda Schepfa w Rzymie (był szefem misji dyplomatycznej pierwszej klasy m.in. w Stanach Zjednoczonych) i Piotra Łukasiewicza w Kijowie (który był ambasadorem RP w Afganistanie).
– Łukasiewicz jeszcze nie wyjechał na Ukrainę, ale pozostali dżentelmeni są kierownikami placówek w randze charge d'affaires [zastępują szefa misji dyplomatycznej wyższej rangi – red.]. Większość z nich jest też byłymi ambasadorami, więc można się do nich zwracać tytularnie – per „panie ambasadorze” – przypomniał Sikorski. Prowadzący „Gościa Wydarzeń” zapytał ministra spraw zagranicznych, czy prezydent Duda formalnie powoła ambasadorów.
Czy można spodziewać się, że prezydent formalnie powoła nominowanych? „Pan prezydent chyba strajkuje”
– Modlę się o to – skwitował Sikorski.
Wskazał następnie, że „przygotował dla prezydenta – zgodnie z ustawą uchwaloną przez poprzedni rząd [Zjednoczonej Prawicy] i podpisaną przez Andrzeja Dudę – profesjonalnych kandydatów na ambasadorów”. – Mam nadzieję, że uzna, iż Tombiński, Samerek, Schnepf to doświadczeni dyplomaci, którzy wstydu nam nie przyniosą. Mają zgody państwa przyjmującego, mają pozytywną rekomendację Komisji Spraw Zagranicznych, no i teraz jest ten ostatni akt w powoływaniu, czyli złożenie podpisu prezydenta. Tego braknie, pan prezydent chyba strajkuje – stwierdził Sikorski.
Następnie Ociepa przypomniał słowa prezydenta, które padły na antenie Telewizji Republika na początku czerwca. Powiedział wówczas, że obsada placówek dyplomatycznych „prowadzona jest metodami rodem z najgorzej kojarzących się służb”. Wskazał, że taka sytuacja ma miejsce, odkąd szefem resortu spraw zagranicznych jest obecny szef MSZ.
Sikorski: Inne rządy wolą charge d'affaires
Co na to Sikorski? – To mnie dziwi, bo chyba jeszcze nawet strona prezydencka nie zarzuciła MSZ złamanie ustawy – ich ustawy – odpowiedział. Minister powiedział też, że nie wie, czy do końca kadencji MSZ dogada się z prezydentem. – Wie pan, to jest niezrozumiałe, że pan prezydent nie chce powołać nawet osób w miejsce, gdzie nie ma odwołania osoby mianowanej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości – np. w Izraelu. Tam przez trzy lata był wakat. Mamy błyskawicznie wydaną zgodę Izraela, mamy rekomendacje KSZ – no i dlaczego prezydent nie chce pomóc sobie i państwu, podpisując nominację? – zastanawiał się.
Sikorski wskazał, że inne rządy „wolą charge d'affaires”, który jest uznany za przedstawiciela rządu, niż „figuranta”, który „protokolarnie stoi wyżej”.